niedziela, 13 lipca 2025

(1307) Trzy i pół śmierci w Happy Valley, Trish Lundy

 


Tytuł oryginału: The One That Got Away with Murder
Tłumaczenie: Elżbieta Pawlik
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 18.06.2025
Liczba stron: 336
Thriller młodzieżowy

Thrillery młodzieżowe to jedne z takich książek, po które chętnie sięgam, a jednak nie robię tego zbyt często. Kiedy jednak pojawiła się okazja, bym mogła poznać powieść Trish Lundy — uznałam, że to mój znak. W taki oto sposób w moje ręce trafiła ta pozycja, a ja jeszcze tego samego dnia zasiadłam do jej poznawania. Czy Trzy i pół śmierci w Happy Valley to dobra książka? O tym w recenzji poniżej.

W Happy Valley panuje przekonanie, że prawdziwymi czarnymi owcami są bracia Cresmont – przystojni, bogaci i zbyt pewni siebie. To właśnie ich mieszkańcy posądzają o śmierć ich byłych dziewczyn. Mimo tego nikt nie ośmiela się ich tknąć, ponieważ są chronieni przez wpływowego ojca i świetnego adwokata. Jednak nie tylko oni mają swoje tajemnice – Lauren przenosi się do miasteczka razem z mamą. Nigdy nie była grzeczną dziewczynką, a teraz jej celem jest prowadzenie normalnego, zwykłego życia. Pech chce, że poznaje Robbiego Crestmonta, a wtedy wszystko powoli się psuje. Dziewczyna odkrywa coś, co może wstrząsnąć całym miasteczkiem i tą sprawą... a także sama może stać się ofiarą.

Rozpoczynając lekturę tej powieści, nie miałam raczej większych oczekiwań. Liczyłam na ciekawą historię i dobrą zabawę, a dostałam przy okazji naprawdę wciągający thriller dla młodzieży, poruszający przy okazji tematykę uzależnień, a także braku akceptacji ze strony społeczności lokalnych.

Główną bohaterką jest Lauren, która wzbudziła we mnie dość sprzeczne emocje. Z jednej strony całkiem ją polubiłam i imponowała mi swoją zaciętością w pragnieniu rozwiązania nurtującej ją zagadki, a jednak z drugiej strony niektóre podejmowane przez nią decyzje nie do końca przypadły mi do gustu. Ogólnie jej kreację oceniam na bardzo dobrą ocenę, ale jej decyzje mogły być bardziej przemyślane — to taka moja małą uwaga.

Pozostali bohaterowie okazali się całkiem interesujący, choć nie ze wszystkimi nawiązałam nić sympatii. Każdy z nich jednak wniósł swoją cegiełkę do tej historii, bez czego to wszystko mogłoby się nie udać, a książka byłaby po prostu nudna. W tej kwestii uważam, że autorka wykonała kawał dobrej roboty i cieszę się, że to wyglądało właśnie w taki sposób.

Wyżej wspomniałam już, że autorka poruszyła tutaj ważne tematy i przy tym chciałabym się na chwilę zatrzymać. Sprawy dotycząca wszelkich uzależnień są zawsze trudne i to nie tylko dla samych uzależnionych, ale i dla bliskich tych osób. W tej książce może nie zostało to ukazane tak, jakbym sobie mogła tego życzyć, czyli zostało to wspomniane, ale nie szerzej rozwinięte (nad czym przyznaję, że ubolewam), ale mimo tego — cieszę się, że ten temat w ogóle się tutaj pojawił. Z kolei ostracyzm społeczny miał się tutaj świetnie, a mieszkańcy Happy Valley z łatwością dodali dwa do dwóch, skazując dwóch młodych mężczyzn na wieczne oskarżenia i podejrzenia ze strony policji (i nie tylko). Zawierając te tematy w książce, Trish Lundy zrobiła bardzo dobrze, dzięki czemu całość nie wyszła zbyt schematycznie i ostatecznie pozycję mogę ocenić na wysoką ocenę.

Autorka ma również dobre pióro, więc całość wyszła ciekawie, zaskakująco i zawarła w sobie wszystkie te elementy, jakich można oczekiwać od thrillera młodzieżowego. Cieszę się, że mogłam poznać ten tytuł bliżej i myślę, że sprawdzi się on idealnie dla miłośników gatunku, ale i dla tych, którzy poszukują czegoś rozluźniającego na letni wieczór.


[Współpraca reklamowa]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz