poniedziałek, 4 maja 2020

(547) Zimowe nawiedzenie, Dan Simmons


Tytuł oryginału: A Winter Haunting
Tłumaczenie: Mariusz Warda
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 10.09.2019
Liczba stron: 352
Powieść grozy

Pamiętam, jak przeczytałam Letnią noc. Byłam zachwycona tą historią i no cóż, świetnie spędziłam przy niej czas. W ramach mojej akcji #kwiecieńzZyskiem sięgnęłam po Zimowe nawiedzenie, czyli książkę uważaną za kontynuację Letniej Nocy. Czy słusznie? I czy ta książka była warta poświęconego czasu?

Tutaj spotykamy się z Dale’em Stewartem, którego znamy już właśnie z poprzedniej powieści Dana Simmonsa. Mężczyzna zaprzepaścił swoją karierę wykładowcy, a żeby odnaleźć spokój i zastanowić się nad swoim życiem postanawia wrócić do rodzinnego miasteczka Elm Haven. Wydaje się to dobrym pomysłem, jednak ciemność nadal chce dopaść Dale’a. Sytuacji nie poprawia fakt, że zamieszkał on w domu zmarłego w 1960 roku przyjaciela. Czy Stewart zdoła pokonać ciemność po raz kolejny? Czy duchy przeszłości dadzą o sobie zapomnieć?

Zacznę jak zawsze od tego, co sądzę o samym głównym bohaterze. Otóż według mnie Dale jest po prostu głupi. Sam swoim postępowaniem doprowadził do wielu problemów, miałam wrażenie, że winą za to obarczał wszystkich, tylko nie siebie. Drugą rzeczą, jaka mnie w nim denerwowała to taka przesadna pewność siebie. W momencie zagrożenia zaczynał zgrywać takiego Sebixa z osiedla “no i co mi teraz zrobisz?” Niestety mimo szczerych chęci, nie potrafię w nim znaleźć pozytywnych cech. Jako dzieciaka lubiłam go bardziej.

Co do samej fabuły. Nie mam za bardzo pojęcia, co autor miał na myśli, pisząc tę “kontynuację”. Z jednej strony historia ta m jakiś tam logiczny przebieg, jest też wciągająca, a niektóre momenty naprawdę wzbudziły we mnie lęk. Jednakże po kilku dniach od jej zakończenia doszłam do wniosku, że Zimowe nawiedzenie to zlepek dwóch Kingowskich historii: To oraz Lśnienia. Nie wiem, kto od kogo tu zaczerpnął inspirację (choć podejrzewam, że jednak Simmons od Kinga). Ja wolę pierwowzory, więc tu autor Letniej nocy otrzymuje ode mnie minusa.

Choć nadal czułam tutaj tę atmosferę i klimat, które towarzyszyły mi podczas lektury poprzedniej powieści autora, to jednak nie będę fanką Zimowego nawiedzenia. Nie dość, że główny bohater nie przypadł mi do gustu, to jeszcze jest to zbyt duże podobieństwo do innych powieści.

Jako kontynuacja ta książka nie ma sensu. Uważam, że Letnia noc skończyła się w takim momencie, że nie trzeba było dopisywać sequelu. Jeśli jednak uzna się tę książkę po prostu za standalone lub ciekawy dodatek, to jakiś sens może to mieć.

Jeśli lubicie powieści grozy, które naprawdę zmrożą Wam krew w żyłach, to raczej sięgnijcie po coś innego. Jednak, jeśli nie oczekujecie prawdziwego horroru, a bardziej czegoś, co delikatnie będzie trzymać Was w napięciu, to myślę, że śmiało możecie próbować czytać tę pozycję.


Za egzemplarz ślicznie dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz