Cześć!
Dzisiaj mam dla Was recenzję książki, którą wczoraj udało mi się skończyć i jest naprawdę genialna. Nareszcie znalazłam książkę z psychiatrykiem w tle, która nie jest nudna i czytelnik nie jest zasypywany toną informacji na jego temat.
(zdjęcie okładki: lubimyczytac.pl)
Tytuł oryginału: What she left behind
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 18.08.2017
Liczba stron: 496
Thriller
Izzy nie ma łatwego życia. Jej ojciec zostaje zastrzelony przez jej matkę, która później trafia do więzienia na dożywocie. Dziewczynką opiekuje się babcia, ale kiedy ta umiera, Izzy jest wysyłana po różnych zastępczych rodzinach. Kiedy znajduje nowych opiekunów, pomaga im w porządkowaniu zbiorów z lokalnego muzeum. Wraz ze swoją przybraną matką odnajdują kufer, a w nim plik listów, które okażą się prawdziwym kluczem do przeszłości.
Jest rok 1929. Młoda Clary zakochuje się w przystojnym Brunie, ale rodzice sprzeciwiają się tej miłości i chcą, aby kobieta wyszła za mąż za mężczyznę pochodzącego z bogatego i szanowanego domu.
Kiedy dziewczyna nie godzi się na to i wyzywa ojca, ten wysyła ją do szpitala psychiatrycznego.
Jest to jedna z tych książek, które autentycznie mnie przeraziły. Czytając historię Izzy oraz Clary czułam się tak, jakbym była tam z nimi i obserwowała ich czyny.
Historia Clary, która moim zdaniem odgrywa tutaj główną rolę, jest szalenie smutna i przygnębiająca. Nie wyobrażam sobie, żeby moi rodzice wysłali mnie do psychiatryka, tylko dlatego, że kocham kogoś innego. Wiem, że wtedy były zupełnie inne czasy i każda młoda kobieta miała wyjść za mąż za wskazanego jej mężczyznę, ale odrobinę człowieczeństwa zapobiegłaby następnym wydarzeniom.
Izzy, z którą poczułam się w jakiś sposób związana, wzbudziła zarówno moje współczucie jak i wielką sympatię już od samego początku. Po kolejnej przeprowadzce zostaje zmuszona do ukończenia roku szkolnego w zupełnie nowej szkole. Oczywiście jak można się domyślić, już pierwszego dnia w tym miejscu dziewczyna jest wyśmiana i to za sprawą typowego "klanu", do którego należą najpiękniejsze dziewczyny w szkole (ta, jasne) oraz najprzystojniejsi chłopcy. Nawet nie wiecie jak bardzo w pewnym momencie miałam ochotę przywalić tym ludziom. Jestem mała, ale jak się wścieknę to naprawdę potrafię zrobić krzywdę ;)
Autorka sprawiła, że miałam prawdziwe ciarki na całym ciele, a wszystko przez wydarzenia opisane w tej powieści. To jak zostały opisane działania względem pacjentów szpitala, jest zarówno czystą perfekcją jak i czymś okropnym. Wciąż pozostaję pod wrażeniem talentu pisarskiego Ellen Mari Wiseman, która wszystkie sytuacje opisała w 100% autentycznie. Przez to dalej jestem przerażona i szczerze mówiąc mam coraz większą ochotę odwiedzić taki szpital psychiatryczny, a najlepiej opuszczony.
Jest to książka o wiele lepsza niż Dyskretne szaleństwo. Właśnie takiego klimaty brakowało mi w tamtej powieści. Przyznam się, że podczas czytania czułam się tak, jakbym była zamknięta w izolatce, a że mam klaustrofobię, to możecie sobie tylko wyobrazić moją panikę...
Dodatkowo podczas czytania słuchałam muzyki i kilka piosenek dopasowałam pod konkretne sytuacje. Może kiedyś Wam je pokażę :)
Jak dla mnie, takie książki mogą być wydawane cały czas. Idealny klimat, idealne opisy potęgujące tylko uczucie niepokoju u czytelnika i wiele, wiele więcej. Jestem zdecydowanie na tak.
To, co zostawiła otrzymuje ocenę:
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz