wtorek, 31 maja 2022

(1000) Skrzydła i kości, Joanna Pawłusiów

 

Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 11.05.2022
Liczba stron: 328
Thriller

Dobre thrillery mają to do siebie, że potrafią utrzymać uwagę czytelnika do ostatniej strony, a także wzbudzać dość duży niepokój. W ostatnich dniach naszła mnie bardzo duża ochota na taki właśnie tytuł i z tego też powodu mój wybór padł na powieść Joanny Pawłusiów. Czy Skrzydła i kości to dobra lektura? Czy mogę powiedzieć, że jest godny polecenia polski thriller z elementami grozy? No cóż, na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tej recenzji.

Malumice to dość spokojna wioska, w której mieszkańcy znają się na wylot. Pewnego dnia do miejscowości przyjeżdża rodzina Bocheńskich. Uciekają oni przed przeszłością oraz złymi spojrzeniami ludzi. Ich córka Kinga od samego początku otwarcie sprzeciwia się przeprowadzce, jednak nikt nie słucha jej próśb. Przez to młoda dziewczyna planuje ucieczkę. Po corocznym festynie Kinga nie wraca do domu, a w pobliskim lesie zostają odnalezione zwłoki miejscowego chuligana, z którym nastolatka zdążyła nawiązać nić porozumienia. Czy to możliwe, żeby to Kinga pozbawiła życia chłopaka? Czy może w miasteczku grasuje ktoś znacznie brutalniejszy?

Zacznę od tego, że rozpoczynając lekturę powieści, specjalnie nie nastawiłam się na coś specjalnego. Podeszłam do tej historii z czystą głową, by na spokojnie przyjąć to, co postanowiła tutaj zaserwować autorka. Z niemałym zaskoczeniem więc przyjęłam fakt, iż Skrzydła i kości to okrutnie wciągająca i niepokojąca powieść, o której z pewnością jeszcze długo nie zapomnę.

Teoretycznie główną rolę w powieści odgrywa właśnie rodzina Bocheńskich, jednak w rzeczywistości każdy z przedstawionych bohaterów ma swoje pięć minut. Choć funkcjonują oni osobno, to jednak cała historia tworzy z nich coś na kształt jednej masy. Wydawać by się mogło, że będzie to budzić niepotrzebny chaos i zagubienie, jednak ku mojej uciesze okazało się, iż tak nie jest. Podczas lektury bez problemu mogłam rozgraniczyć każdą z rodzin i chociaż pobieżnie poznać charaktery każdej z nich. Moja uwaga, chcąc nie chcąc najmocniej skupiała się na Kindze, jej relacji z rodzicami oraz po prostu na nich samych. W tym miejscu stwierdzam, że Elżbieta Bocheńska nie przypadła mi do gustu w żadnym stopniu i choć mogę zrozumieć jej tok myślenia, to jednak wciąż pałam do niej niechęcią.

Pióro Joanny Pawłusiów jest bardzo dobre – autorka pisze dość lekko i barwnie, więc książkę czyta się przyjemnie, szybko, a opisywane sytuacje można sobie z łatwością wyobrazić. Nie będę też ukrywać, że momentami musiałam odkładać tę książkę na bok, ponieważ rosnące napięcie odrobinę za mocno na mnie wpływało. Nie twierdzę, że jest to coś złego, ponieważ aspekt ten stanowi jeden z wielu plusów tej powieści.

Nie obyłoby się jednak bez mojego narzekania. Pod sam koniec autorka zgrabnie rozpoczęła rozwiązywanie rozpoczętych wątków. Odniosłam jednak wrażenie, iż za mocno chciała ona podtrzymać uwagę czytelnika i zaskoczyć go na sam koniec, przez co do książki wkradł się mały chaos, a ja jako czytelnik nie wiedziałam sama, na czym mam się skupiać. Po tym wiem, że jestem raczej zwolenniczką jednotorowych rozwiązań. Jednak, jeśli Wy lubicie, gdy w samej końcówce dzieje się naprawdę dużo - wiecie już, po jaki tytuł sięgnąć.

Skrzydła i kości to pozycja zasługująca na uwagę, zwłaszcza miłośników historii osadzonych w małych, dość tajemniczych miejscowościach. Malumice zdecydowanie do takowych należą. Ja z kolei mam nadzieję, że będzie mi dane przeczytać kolejne powieści autorki.


1 komentarz: