Tytuł oryginału: The Brightest Light of Sunshine
Tłumaczenie: Katarzyna Malita
Wydawnictwo: OMG Books
Data wydania: 4.06.2025
Liczba stron: 432
Literatura obyczajowa, romans
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o tej powieści — z miejsca poczułam, że to będzie pozycja, która będzie musiała znaleźć się w moich rękach. Opis książki obiecywał mi wiele, choć ja wolałam raczej wstrzymać się z aż tak przesadzonym zachwytem. Czy Najjaśniejszy promień słońca to właśnie TA książka, która całkowicie podbiła moje serce? O tym w poniższej recenzji.
Grace najbardziej na świecie pragnie zapomnieć o swojej bolesnej przeszłości. Kocha balet i książki, więc to właśnie w te dwie dziedziny ucieka najchętniej. Pewnego dnia jednak postanawia wejść do studia tatuażu, by chociaż spróbować przełamać swoje bariery. Na miejscu poznaje Gabe’a, który, choć wytatuowany i wyglądający dość groźnie, okazuje się naprawdę sympatyczny. Między tą dwójką rodzi się przyjaźń, jednak dla mężczyzny nie ma żadnej przyszłości, jeśli chodzi o relacje damsko-męskie. Czy oboje odważą się na to, by pozwolić sobie na bliższe poznanie? Czy Gabe wpuści Grace do swojego życia?
Muszę przyznać, że już pierwsze strony pokazały mi, że ta książka nie będzie zdecydowanie taką, która pozostawi mnie obojętną. Główni bohaterowie wzbudzili moje zainteresowanie, a ja z ekscytacją zabrałam się do dalszego poznawania ich losów.
Grace, czyli główna bohaterka powieści to postać, która zdecydowanie wzbudza sympatię u czytelnika i mogłabym nawet nazwać ją mianem “comfort person”, gdyby była prawdziwym człowiekiem. To bohaterka, którą z miejsca polubiłam i której zapragnęłam w swoim życiu, tak po prostu. Uważam ją za bardzo dobrze wykreowaną i dopracowaną postać, więc tutaj autorka odniosła sukces.
Gabe to z kolei główny bohater, a jego obecność uważam za ogromny plus całej powieści. Z początku faktycznie wydawało mi się, że będzie on dosyć oschły względem Grace i że nie do końca będzie dawał się polubić. Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że się pomyliłam w tej kwestii. To bohater, który zdołał wzbudzić moją sympatię, ale i przede wszystkim masę ciepłych uczuć. To, co musiał przechodzić każdego dnia i to, z jakim oddaniem opiekował się swoją młodszą siostrą, chwytało mnie za serce za każdym razem i no cóż, wyszła ze mnie beksa przy tym wątku.
Lisina Coney trafiła zdecydowanie w idealny moment w moim życiu ze swoją powieścią. Chociaż... to może ja idealnie trafiłam na nią akurat teraz? Ta historia całkowicie zdominowała moje myśli i zamieszkała w moim sercu, a Gabe i Grace sprawili, że potrzebowałam poznawać ich historię dalej, choć zakończenie nastąpiło dla mnie zdecydowanie za szybko. Zżyłam się z tymi bohaterami, co zdecydowanie znaczy już dużo. Głównym wątkiem powieści jest bolesna przeszłość, która cieniem kładzie się na całą relację głównych bohaterów, oni jednak zdecydowani są sobie z nią jakoś radzić. Dla mnie jest to zdecydowany green flag i cieszę się, że dokładnie na taką relację natrafiłam w swoim życiu.
Chwilami czytanie tej książki bolało, a czasami serce ściskało się z nadmiaru miłości, jaki odczuwałam przy wielu fragmentach. Zdecydowanie trafiłam na książkę, która wyciągnęła mnie z zastoju czytelniczego, ale i która po prostu jest moim top of the top tego roku.
Jeżeli poszukujecie świetnego romansu czy powieści obyczajowej z wątkiem romantycznym, to ten tytuł musi znaleźć się na Waszych tbr-ach. Dodatkowym argumentem, by sięgnąć po tę książkę, powinno być bardzo dobre pióro autorki, więc do dzieła.
[Współpraca reklamowa]
Najjaśniejszy promień słońca do kupienia na Bonito
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz