środa, 5 lipca 2017

(162) 13 powodów, Jay Asher

Od kiedy Netflix wyprodukował serial, a wszyscy nagle zaczęli recenzować zarówno jego jak i książkę wiedziałam, że ta fala dotknie i mnie. Siłą woli przetrzymałam ten czas, kiedy ta fala była najwyższa i tak oto ja jedna uchowałam się na samym końcu. Dlatego bierzcie i czytajcie recenzję.



Tytuł oryginału: Thirteen Reasons Why
Wydawnictwo: Rebis 
Data wydania: 28.03.2017
Liczba stron: 272
Młodzieżowa

Hannah Baker nie żyje.  Jak odebrała sobie życie? Istnieje wiele wersji. Ale główne pytanie: dlaczego, znajdzie naprawdę okropną odpowiedź. Clay jest jednym z tych, do których dotarła lub dotrze paczka z kasetami. Na tych kasetach znajdują  się odpowiedzi, a także kilka faktów na temat Hannah i innych osób z jej szkoły. To jak, wchodzisz w to?

Od początku byłam przekonana, że książka będzie super ekstra, bo przecież wszyscy ją tak zachwalają i w ogóle. Absolutnie nie.

Przeczytałam ją w jeden dzień, chociaż czego się tutaj dziwić, skoro ta powiastka liczy sobie 270 stron z tego co pamiętam. Jak usiadłam, tak przeczytałam i koniec. Emocje? Kilka ich było. Głównie złość. Dlaczego Hannah była tak bezmyślna, żeby zabić się przez durne gadanie jakiegoś kolesia, zamiast przyjść do kogoś- kogokolwiek!- i pogadać. Serio, przecież liceum to nie jest tylko zbiórka osób, które tylko czyhają na Twoje potknięcie. Hannah, co jest z Tobą?

I nawet jeśli ktoś nie chciał Ci pomóc, zawsze mogłaś się zwrócić z pomocą nawet do Claya. Bo przecież on tylko na to czekał.

Jeśli chodzi właśnie o Claya, to ja nie mam pytań. Wydał mi się totalną ciepłą kluchą, a po skończeniu książki bardzo szybko zapomniałam o jego istnieniu. Nie wiem czy autor celowo tak to wszystko wymyślił, czy po prostu tak wyszło. Cały czas próbował zagadać do Hannah, chcąc ją jakoś poderwać, czy coś, ale za każdym razem się peszył. Hej, ja wiem, że nieśmiały, że wstyd, bo co jak da kosza, ale nie róbmy z siebie już takich ciućmoków, ok?

Spodziewałam się czegoś, co zostanie w mojej pamięci na długo, sprawi, że będę miała chęć niesienia pomocy osobom nękanym przez innych, czy ogólnie będę chciała zostać taką Matką Teresą. No to się przeliczyłam. Po zamknięciu książki, w mojej głowie zapanowała obojętność. Jay Asher napisał to naprawdę dobrze, łatwym językiem, który przypadnie do gustu młodzieży, ale to chyba tyle. Owszem, historia sama w sobie przeraża i wprowadza niepokój, ale nic po za tym. Dzień czy dwa po skończeniu, pomyślałam "hej, to było fajne, dam temu może 4/6 lub nawet 5", ale teraz (to jest tydzień później) stwierdzam, że tak naprawdę jest to totalnie przeciętna młodzieżówka, która niby poruszyła trochę temat samobójstw młodzieży, ale nie wnosi nic do życia czytelnika. Liczyłam na coś więcej, na coś naprawdę WOW, ale cóż. Może zabrałam się za tą powieść w złym czasie?

Jeżeli sami jesteście ciekawi tej książki i jakimś cudem uchowaliście się tak jak ja, to śmiało. Ja Wam nie bronię. Najwyżej stracicie kilka godzin z życia. A co do serialu: obejrzałam 1 odcinek. Na razie podziękuję za ciąg dalszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz