Happy wkręt, reż. Paul Bolger (2006)
Happy wkręt opowiada o tym, jak kilka błędów może wpłynąć na zakończenie bajek. W tym przypadku, kiedy czarodziej wyjeżdża na wakacje, pieczę nad Światem Baśni przejmują Munk i Mambo, czyli dwa elfy, skrzaty lub bliżej nieokreślone postacie. Kompletnie nie potrafię ich zidentyfikować, ale pomińmy to.
Choć nie zabrakło tutaj zabawnych zwrotów akcji, to jednak widać, że jest to bajka skierowana głównie do dzieci. Pełno tu magii, dość dziecinnych tekstów, a także schematów. Po tych kilku latach jestem w stanie powiedzieć, że produkcja zdecydowanie trafia do dziecięcych serc. Dodając do tego fakt, że główna bohaterka to Kopciuszek, który wzbudza nasze współczucie - mamy gotowy przepis na hit kinowy.
No niestety nie mogę powiedzieć, że znów zachwycił mnie ten film. Był mocno średni, ale nadal będę miała w stosunku do niego pewien sentyment. Jakby nie patrzeć, jest on częścią mojego dzieciństwa.
Lśnienie, reż. Stanley Kubrick (1980)
O tej produkcji nie muszę się chyba za bardzo rozpisywać. Jacka Nicholsona w roli Jacka Torrence'a kojarzy każdy. Kilka lat temu czytałam książkę, na której podstawie powstał ów film. Jednak dopiero teraz obejrzałam ekranizację. Czy żałuję? Absolutnie nie.
Dla mnie powiedzenie, że Lśnienie to prawdziwe kino grozy, jest trochę przerysowane. Owszem, bywały sceny, kiedy zakrywałam oczy i czułam coś na kształt strachu, jednak w ogólnym rozrachunku film ten mnie zwyczajnie śmieszył. Być może ktoś poczuje się teraz urażony, za co przepraszam.
Okrutnie podobało mi się to, jak wiernie została oddana ta leniwość w prowadzeniu akcji, którą mogłam doświadczyć u Kinga. Zostało to idealnie odwzorowane, co mnie bardzo cieszy. Aktorzy grający głównych bohaterów również zasługują na gromkie brawa. Te zimne opanowanie Danny'ego oraz czyste przerażenie Wendy mnie po prostu urzekło.
Gorąco zachęcam do zapoznania się z tym filmem, choć jak wspomniałam wyżej - nie nazwałabym go horrorem. Jednak dla samej gry aktorskiej oraz bardzo dobrej reżyserii i scenografii, zdecydowanie warto go obejrzeć.
Kraina Lodu 2, reż. Jennifer Lee, Chris Buck (2019)
Po sześciu latach zagorzali fani ujrzeli nareszcie sequel historii Elsy i Anny. Pojawiły się jednak liczne głosy rozczarowanych widzów, którzy jednogłośnie uznali film za gorszy od pierwszej części. Co ciekawe, oberwało się również utworom pojawiającym się w animacji. Należy zadać teraz pytanie: czy Kraina Lodu 2 to naprawdę aż tak zła bajka?
Tym razem królowa Arendelle i jej siostra muszą zmierzyć się z przeszłością, która jak się okazuje, wcale nie była tak kolorowa. Jednak, by dowiedzieć się więcej, siostry muszą przebyć długą podróż do Zaczarowanego Lasu i tym samym uchronić królestwo przed zniszczeniem
Poruszono tutaj poważniejsze tematy, takie jak odnajdywanie siebie, pokonywanie własnego strachu czy odkrywanie potęgi rodzinnych więzi. Świetnie zostało to zrównoważone przez elementy dowcipu oraz dynamiczne sceny. Nie zabrakło również pięknych piosenek, które, choć nie są hitami na miarę Mam tę moc, to i tak wpadają w ucho. Widzowie ponownie mieli okazję usłyszeć głosy m.in. Katarzyny Łaski oraz Magdaleny Wasylik, które zdecydowanie zasługują na wyróżnienie.
Moim zdaniem Kraina Lodu 2 to bajka zasługująca na uwagę, choć nie polecałabym jej dla młodszych widzów. Głównie ze względu na liczne poważne kwestie tu poruszane, których dzieci mogłyby po prostu do końca nie zrozumieć. Uważam również, że jest to godna kontynuacja animacji z 2013 roku.
Ma krainę lodu II wybieraliśmy się ale w końcu poszliśmy na Renifera Alexa...czy było warto ...u mnie na blogu kilka słów o tej produkcji. Pierwszą prezentowaną przez ciebie bajkę oglądałam dawno temu :(
OdpowiedzUsuń