czwartek, 24 lutego 2022

(949) Start a fire. Runda pierwsza, P. S. Herytiera

 


Cykl: Trylogia Hell (tom 1)
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 12.01.2022
Liczba stron: 608
Romans

Kiedy jakiś już czas temu po raz pierwszy usłyszałam sformułowanie “pizgacz hell”, bladego pojęcia nie miałam, o co chodzi. Jaki pizgacz? Skąd on się wziął? I czemu zaraz piekło? Wszystko wyjaśniło się w momencie, gdy wydawnictwo Editio ogłosiło nadchodzącą premierę - Start a fire. Runda pierwsza. Wtedy dotarło do mnie, skąd się to wszystko wzięło, a na rynek wydawniczy wjedzie kolejna pozycja tworzona na wattpadzie. Zanim jednak książka ta w ogóle znalazła się w moich rękach, nasłuchałam się o niej wiele - że super, że dużo gorących scen, a z drugiej strony, że jednak książka nie do przebrnięcia. Wiecie, że jestem ciekawska, więc nikogo chyba nie zdziwi fakt, że postanowiłam samemu sprawdzić, jak to z tym tytułem jest. No i cóż... moim rozmyślaniom nie ma końca.

Victoria Clark jest zwyczajną nastolatką, która próbuje godzić szkołę ze spotkaniami z przyjaciółmi. Dziewczyna należy raczej do tych spokojnych i niewychodzących przed szereg. Od małego wpajano jej zasady, których ta ślepo przestrzegała i podporządkowywała się woli matki. Kiedy jednak na jej drodze staje Nate, którego zimne spojrzenie potrafi zmrozić krew w żyłach, Victoria wie, że jej życie nie będzie takie jak przedtem. Chłopak jest złem wcielonym, a znajomość z nim zdecydowanie nie spodobałaby się jej matce. Czy uda jej się odeprzeć kolejne ataki z jego strony? Czy będzie mogła wrócić do swojego dawnego życia?

Powiem Wam tak: dawno, bardzo dawno nie czytałam tak męczącej i pożerającej energię powieści. Początek sprawił, że wróciłam myślami do czasów gimnazjum/początków szkoły średniej, gdy na wattpadzie dosłownie pochłaniałam podobne historie. Ona dość cicha, spokojna, on z kolei bad boy z krwi i kości. No każdy z nas zna ten scenariusz. Choć w pierwszym momencie te wspomnienie było miłe, to zaraz szybko przestało takie być, a ja coraz bardziej zanurzałam się w tej toksycznej brei, jaką zafundowała autorka.

Główna bohaterka podobno uważana jest za inteligentną. No i tutaj się zgodzę, bo Victoria, kiedy chciała, potrafiła zaskoczyć swoim dość rozważnym podejściem do różnych spraw. W większości jednak jej obecność działała mi na nerwy, a zachowanie wprawiało w niesłabnącą irytację. Wiem, że sporo czytelników patrzy na nią raczej w kategoriach – to ona jest tu we wszystkim ofiarą i się z nimi zgodzę. Dziewczyna mogłaby być nie wiadomo kim, ale i tak nie da się temu zaprzeczyć - toksyczna matka, toksyczny koleś, który nie potrafi odpuścić. Autorka wykreowała ją całkiem dobrze, choć zabrakło mi w jej postaci tego czegoś, co by utrzymało przy niej moje myśli na dłużej.

Nate z kolei zasługuje na porządnego kopa tam, gdzie słońce nie dochodzi i powinien po prostu zostać skreślony wszędzie. Być może narażę się na krytykę ze strony wiernych czytelników tej historii, ale trudno. Nate to cholernie toksyczny i okropny człowiek, który nie znalazł z mojej strony żadnej sympatii – nawet jej cienia. Czytając sceny z jego udziałem, miałam ochotę rzucić książką o ścianę i bardzo mało brakowało, bym w ogóle zaprzestała lektury. Z drugiej jednak strony muszę oddać autorce fakt, że mimo wszystko wykreowała tego bohatera bardzo dobrze. W końcu tak złą postać też trzeba umieć przedstawić, a jej się to udało.

Start a fire. Runda pierwsza to książka, której fabuła skupia się na życiu Victorii oraz jej relacji z Natem. Wydawać by się mogło, że nie ma w tym nic strasznego, a książka okaże się lekkim czytadłem. Tego nie będzie. Po jej skończeniu poczułam ogromną ulgę - po prawie sześciuset stronach wydostałam się z tego złego i wysysającego energię miejsca, jakim okazała się ta historia. Jednak mimo wszystko nie oceniam jej całkowicie źle - autorka ma lekkie pióro i pomimo moich odczuć, książkę czytało się całkiem szybko. Gdyby historia opowiadała o zupełnie innej relacji - byłabym w stanie pochłonąć ją w jeden dzień.

Czy będę sięgać po kontynuację? Nie wiem, z jednej strony jestem ciekawa tego, czy zajdą jakieś zmiany w postępowaniu głównych bohaterów, ale z drugiej szkoda mi mojej energii. Jak będzie ostatecznie – dowiem się za jakiś czas. W tym miejscu muszę dodać jeszcze jedno - w tej książce podobno miało być dużo gorących scen. No i cóż, rozczarowanie na całej linii, bo było ich tak mało, że nie jestem w stanie określić tej książki jako podchodzącej w ogóle pod erotyk. Być może dla osób, które niecodziennie sięgają po takie książki, będzie to coś naprawdę wow, ale dla mnie niestety takie nie było. 

Na tę chwilę napiszę tak: jeżeli szukacie czegoś naprawdę dziwnego i dość zajmującego na bardzo długie godziny, to mogę Wam podsunąć ten tytuł. Jeśli jednak szukacie dobrego romansu, przy którym zapomnicie o całym świecie - lepiej sięgnijcie po inny tytuł.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz