Tytuł oryginału: Song of Silver, Flame Like Night
Cykl: Pieśń Ostatniego Królestwa (tom 1)
Tłumaczenie: Marta Smulewska
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: 22.10.2024
Liczba stron: 464
Fantastyka
O twórczości Amélie Wen Zhao słyszałam już kilka razy, jednak wcześniej nie miałam specjalnej okazji, bym mogła sama przyjrzeć się jej powieściom. Teraz nareszcie nadszedł ten czas, a na mojej drodze stanęła książka Pieśń srebrzysta, płomień nocy, która na początku zachwyciła mnie swoim wydaniem. Co do treści — miałam spore nadzieje. Jak wyszło ostatecznie? O tym w tej recenzji.
Lan kiedyś nosiła inne imię, jednak teraz jest znana jako po prostu Lan. Nie ma łatwego życia i stale zmaga się z nieprzychylnymi komentarzami oraz wieloma pytaniami, które kotłują się w jej głowie. Każdego dnia jednak stara odnaleźć jakiekolwiek elementy, które mogłyby dać jej odpowiedzi na nurtujące pytania oraz pragnie poznać przeszłość — nie tylko swoją, ale i swojej matki, która ostatkiem sił wypaliła na jej skórze pewne znamię. Nikt prócz Lan nie jest w stanie go zobaczyć... Aż do czasu. Zen praktykiem, czyli czarodziejem Ostatniego Królestwa i według legend ma zawierać pakty z demonami, by pozyskiwać ich moce. Magię, którą powinno się dawno pogrzebać, a która stale wraca... Lan i Zen skrywają wiele tajemnic, ale czy mimo tego uda im się nawiązać nić porozumienia oraz ocalić ich lud przed niebezpieczeństwem?
Zaczynając tę powieść, miałam bardzo dużą nadzieję na to, że wkraczam w same bramy prawdziwej przygody. Może to zabrzmi ciut dziwnie, ale coś mówiło mi, że się nie zawiodę, a ta historia sprawi, że nie będę umiała się od niej oderwać. Nawet nie wiecie, jak duża jest moja radość, ponieważ tak właśnie się stało — zostałam całkowicie porwana w historię Lan i Zena, a moja wyobraźnia podczas czytania pracowała na najwyższych obrotach.
Główna bohaterka powieści przyciągnęła moją uwagę już od pierwszej strony. Było coś w Lan takiego, co mnie po prostu zachwyciło. Jej siła, jej determinacja w pewnym sensie oraz odwaga sprawiły, że realnie zaczęłam podziwiać tę bohaterkę. Lan może i powinna zostać uznana za kolejną kobiecą postać, która podążą utartymi ścieżkami ze znanych nam wszystkim powieści, ale szczerze? Nie zmieni to mojego postrzegania jej postaci, której kreację swoją drogą uważam za naprawdę udaną.
Zen to z kolei bohater, którego na początku nie do końca potrafiłam rozszyfrować. Z jednej strony wydawał się dość sympatyczny i taki... miły? Z drugiej jednak coś mi nie pasowało w jego zachowaniu i poniekąd czekałam na to, aż cała ta fasada się rozsypie w pył. Z czasem i do niego zaczęłam się przywiązywać i ostatecznie doceniłam jego obecność w tej historii. Można powiedzieć, że stanowił pewnego rodzaju równowagę dla samej Lan. Bo wiecie, yin i yang to tutaj bardzo ważna kwestia.
Fabuła powieści skupia się na mitologii chińskiej, która jest tutaj właściwie silnym fundamentem dla całości. Magia, równowaga yin i yang, tajemne moce oraz przeszłość, która nie daje o sobie zapomnieć. Wszystko to tworzy historię, która wciągnęła mnie od pierwszej strony, aż do ostatniego zdania powieści. Usiadłam, wzięłam tę książkę w swoje ręce i nawet nie wiem, kiedy pochłonęłam prawie trzysta stron jednym ciągiem. Myślę, że samo to już mówi dużo.
Amélie Wen Zhao ma bardzo dobre pióro i po tej historii widzę, że tworzy dynamiczne i wciągające powieści, pełne magii i pobudzające wyobraźnię do pracy. Mnie osobiście bardzo to odpowiada i cieszę się, że mogłam poznać tę pozycję bliżej. Nie mogę się również doczekać lektury kontynuacji, która już cierpliwie czeka na swoją kolej.
Jeżeli kochanie fantastykę, mitologie oraz wierzenia ludowe krajów azjatyckich, to ten tytuł może Wam przypaść do gustu.
Pieśń srebrzysta, płomień nocy do kupienia na Bonito
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz