wtorek, 9 czerwca 2020

(566) Onyx & Ivory, Mindee Arnett


Tytuł oryginału: Onyx & Ivory
Tłumaczenie: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 13.03.2019
Liczba stron: 475
Fantastyka 


O tej pozycji nasłuchałam się bardzo dużo od różnych blogerów i vlogerów. Głównie były to pozytywne recenzje, więc już to skłoniło mnie do bliższego poznania tej powieści. Czy i ja dołączyłam do grona wielbicieli Onyx & Ivory?

Kate przed laty opuściła rodzinne miasto tuż po tym, jak skazano jej ojca na śmierć i została okrzyknięta zdrajczynią. Obecnie jest ona królewską kurierką, a w służbie pocztowej mogą pracować tylko najlepsi – osoby, które będą w stanie przeżyć lub uciec przed atakiem gadźców – morderczych potworów. Pewnego dnia do miasta przyjeżdża Corwin – wysoko postawiony członek rodziny królewskiej, który jest przy okazji dawną miłością i dawnym przyjacielem Kate. Dziewczyna wymazała jego osobę z pamięci po tym, jak skazał on właśnie jej ojca na śmierć. Po ponownym spotkaniu będzie musiała podjąć decyzję — czy ponownie zaufa Corwinowi i wspólnie stawią czoła wrogom, czy podejmie tę walkę zupełnie sama?

Jak zawsze (bez zaskoczenia moi mili) opowiem a początku o bohaterach tej powieści. Kate, czyli główna bohaterka jest postacią całkiem sympatyczną, choć w niektórych momentach nie mogłam się z nią w żaden sposób utożsamić - a bardzo cenię sobie taką możliwość przy lekturze danych powieści. Autorka dobrze wykreowała tę bohaterkę, jednak mnie jako czytelnikowi zabrakło jeszcze czegoś takiego, co jeszcze mocniej by mnie przyciągnęło do Kate.

Jeśli chodzi o drugiego głównego bohatera, czyli Corwina, to on z kolei nie wzbudził we mnie zbyt wielu emocji. Śmiem nawet rzec, że był on mi dość obojętny - nie pomógł tu nawet fakt, że tocząca się akcja w dużej mierze koncentrowała się w pewnym momencie tylko na nim. Tutaj Mindee Arnett mogła troszeczkę dokręcić korbkę i dodać temu bohaterowi jeszcze więcej charakteru. Niestety o Corwinie nie będę pamiętać zbyt długo.

Jak wspomniałam na początku, o Onyx & Ivory słyszałam wiele dobrego, a szczególnie o samej akcji. Czy była ona aż tak dobra, jak mówią? No cóż. Mnie owszem, ta historia wciągnęła, czuć było ten magiczny klimat oraz narastające napięcie. Nie ukrywam też, że przez większość książki zastanawiałam się, jak zakończy się ta historia. Happy end czy też niekoniecznie? Jednak ku mojemu niezadowoleniu, ta powieść chwilami mnie zwyczajnie nudziła.

Przechodząc jednak do samej treści, to jedno muszę autorce przyznać - potrafi ona mieszać w relacjach między bohaterami. Wątek love-hate przewija się tutaj dość często, ale nie jest to coś, co przeszkadza w odbiorze historii. Dla mnie było to wręcz urozmaicenie dla całej tej historii. Dodatkową zaletą książki jest fakt, iż autorka pokazała tutaj, że rzeczywistość nigdy nie jest tylko czarna albo biała - zawsze znajdą się kolejne i kolejne odcienie szarości, pokazujące zupełnie inne perspektywy. Pozwolę przytoczyć sobie cytat odnoszący się do tego wątku:
Świat jest czarny, biały i we wszystkich odcieniach szarości, pomyślała Kate.
Pod względem językowym nie mam autorce nic do zarzucenia. Powtórzę tylko, że dla mnie leży tutaj kreacja głównego męskiego bohatera oraz dynamika, która chwilami gdzieś zanikała. W ostateczności jednak muszę napisać, że jest to powieść dobra, którą czyta się szybko i przyjemnie. Myślę też, że jeśli w Polsce ukaże się być może drugi tom tej powieści, to z chęcią po niego sięgnę - głównie po to, by zobaczyć, jak autorka poprowadzi tę historię dalej.


Za egzemplarz ślicznie dziękuję wydawnictwu 

1 komentarz: