poniedziałek, 2 marca 2020

Ostatnio obejrzane #11

O tym, że mam tyły w pisaniu postów chyba nie muszę nikogo informować. W końcu udało mi się usiąść do napisania o ostatnio obejrzanych przeze mnie filmach i serialach. Tylko że tym razem wspomnę o jednym filmie i o jednym serialu, choć powinnam je nazwać bardziej reality show.



To: rozdział II (2019), reż. Andy Muschietti


Pennywise'a i filmu To nie muszę chyba przedstawiać nikomu. Każdy choć raz w swoim życiu słyszał ten tytuł i mniej więcej wie, o co chodzi. Niedawno udało mi się obejrzeć drugą część nowej ekranizacji powieści Kinga i muszę przyznać, że nie mogłam się doczekać tego seansu. Pierwsza część bardzo mi się podobała, była straszna, choć nie zabrakło zabawnych momentów. Czy tym razem twórcy również to osiągnęli?

Po upływie 27 lat grupka przyjaciół spotyka się ponownie. Oczywiście, jak można się już domyślać, ich spotkanie nie jest przypadkowe: do miasteczka powróciło TO i bohaterowie ponowni będą musieli zmierzyć się z tym strasznym klownem.

Wszystko było świetnie, gdyby nie to, że zamiast horroru dostaliśmy dość żenującą komedię, z elementami grozy. Wiadomo, że niektóre sceny sprawiały, iż podskakiwałam ze strachu, ale uwierzcie mi, że przez większość filmu miałam w głowie tylko "co tu się do cholery dzieje?". Dziwne stworki wyłażące z chińskich ciasteczek już na wstępie powaliły mnie na łopatki i nie mogłam już traktować tego filmu poważnie. Miało być strasznie, miał być ten sam poziom co poprzednio - nie wyszło. Niestety, ta produkcja to tragedia i jeżeli nie chcecie się nudzić, to nie oglądajcie.


Miłość jest ślepa (2020)

Ktoś może teraz napisać, że wszelkie randkowe reality show to dziadostwo i nie warto zwracać na nie uwagi. Owszem, niektóre wzbudzają okropne zażenowanie nawet w tak wytrwałej osobie, jaką jestem ja. Kiedy Aleksandra Żuraw na swoim Instagramie wspomniała o tym programie, wiedziałam jednak, że muszę go obejrzeć. No i zobaczyłam, uzależniłam się i cóż.

Grupa singli rozmawia ze sobą przez ścianę: nie widzą się, nie wiedzą o sobie nic, ale podczas tego eksperymentu mają szansę się bliżej poznać, a jeśli chcą swoją relację przenieść poza ściany małych kabin, muszą się zaręczyć. Potem w końcu się spotykają, a następnie spędzają wspólne wakacje dzielące ich od dnia ślubu. Brzmi trochę hardcorowo, wiem, ale uwierzcie mi, że jest to cholernie wciągające.

Myślałam, że jednak nie będzie to tak dobre, jak mówili i podeszłam do tego z dużym dystansem. Jednak już po pierwszym odcinku przepadłam całkowicie i samej mi wstyd za siebie, jak bardzo czekałam na kolejne odcinki. Nie będę tutaj analizować po kolei każdej z par, bo wystarczająco dobrze zrobił to Pigout. Od siebie dodam jedynie: Jessica to wredne babsko, Mark jest zbyt dużym pantoflarzem, a Lauren i Cameron to ship życia.

Jeżeli macie zbyt dużo wolnego czasu, to koniecznie obejrzyjcie ten twór Netflixa. Obiecuję Wam, że się wciągniecie i będziecie przeżywać to, co się tam dzieje. No, a dzieje się całkiem sporo. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz