środa, 7 grudnia 2022

BLOGMAS #7 / Święta na zamówienie, reż. Sam Irvin

 


Reżyseria: Sam Irvin
Scenariusz: Matt Marx, Anna White
Data premiery: 23.12.2018
Romans

W tym całym przedświątecznym szale uznałam, że doskonałym pomysłem będzie kontynuowanie swojego maratonu z filmami o tej właśnie tematyce. Po polskich produkcjach przyszła pora na twory zagraniczne, a moim pierwszym wyborem był film Święta na zamówienie. Myślę, że Hallmarkowych produkcji nie muszę nikomu dogłębnie przedstawiać. 😉 Czy tytuł ten przypadł mi do gustu? Odpowiedź znajdziecie poniżej.

Steven całe swoje życie poświęca pracy. W efekcie nie ma czasu na spędzenie chociażby jednej wolnej chwili z rodziną. Gdy ta postanawia odwiedzić go w nadchodzące święta, mężczyzna zaczyna panikować. Los stawia na jego drodze Gretchen, świąteczną dekoratorkę wnętrz. Czy ta współpraca ma szansę na powodzenie misji zatytułowanej święta u Stevena?

(źródło grafiki: filmweb.pl)

Zaczynając seans, w pewnym sensie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Sam plakat jasno mówił mi, że będzie to słodko-pierdząca przygoda, która może przyczynić się do gwałtownego wzrostu poziomu glukozy we krwi. Jednak czy to mnie powstrzymało? Ani trochę. Czy żałuję obejrzenia tego filmu? Trochę tak.

Główni bohaterowie zostali według mnie całkiem ciekawie wykreowani, jednak zabrakło im tej iskry, która zazwyczaj powinna towarzyszyć filmowym czy literackim postaciom. Gretchen (Alexa PenaVega) jest bohaterką całkiem sympatyczną, jednak momentami aż ZA bardzo. Oglądając jej poczynania, miałam wrażenie, że widzę robota wykonującego schematyczne działania, które w niczym nie przypominają prawdziwego człowieka. Domyślam się, że to raczej tylko moje spostrzeżenie, jednak nie potrafiłam nie zwracać na ten aspekt uwagi. O samym Stevenie (Jonathan Bennett) nie wypowiem się za bardzo, ponieważ... nie zdołałam go poznać za dobrze. Wydał mi się on postacią, która nie jest autentyczna, przez co przez cały film czułam do niego niechęć - niestety, czasami zdarza się i tak.

(źródło grafiki: filmweb.pl)

Sama fabuła jest prosta jak drut i nawet przybliżając ją tutaj, nie zaspoileruję nikomu absolutnie niczego. Jest zapoznanie, jest początkowa niechęć, pojawia się ta “miłosna iskierka”, a do tego poboczne wątki, które nie angażują za bardzo, ale mimo wszystko stanowią przyjemne uzupełnienie całości. 

Święta na zamówienie to kolejny słodki film na święta, który nie zachwyca, ale idealnie sprawdzi się jako tło do wigilijnych rozmów czy robienia czegokolwiek innego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz