niedziela, 11 czerwca 2017

Autopsja Jane Doe, reż. André Øvredal (2016)

Nareszcie miałam chwilę czasu, aby móc nadrobić zaległości filmowe. Mój wybór padł na "Autopsję Jane Doe", którą obejrzałam ze swoim chłopakiem.


Tommy Hilden i jego syn, Austin zajmują się sekcjami zwłok zmarłych. Pewnego dnia otrzymują zlecenie przeprowadzenia sekcji zwłok kobiety znalezionej pod piwnicą domu, w którym doszło do tajemniczego morderstwa. Młodszy z Hildenów postanawia przełożyć spotkanie ze swoją dziewczyną, aby pomóc ojcu w pracy. Nagle podczas ich pracy zaczynają się dziać naprawdę dziwne rzeczy...



Pierwszą rzeczą, jaką zauważyłam, jest to, że w filmie nie ma tak naprawdę za wielu bohaterów. Główne skrzypce grają tutaj Tommy Hilden, Austin Hilden oraz tytułowa Jane Doe (chociaż nie wiem czy można powiedzieć, że ona cokolwiek tu gra, skoro jest martwa). Po za głównymi postaciami możemy poznać Emmę, czyli dziewczynę Austina, szeryfa Sheldona, oficera Cole oraz porucznik Wade. Moim zdaniem jest to zaleta filmu, ponieważ podczas oglądania możemy skupić się tylko na głównym wątku, zamiast przeskakiwać od jednej sceny do drugiej. Tutaj wszystko toczy się płynnie, a każda scena następuje jedna po drugiej. Swoją drogą bardzo podziwiam aktorkę grającą Jane Doe, czyli Olwen Catherine Kelly za to, że podjęła się takiej roli. Ja w życiu nie umiałabym zagrać zmarłej czy śpiącej osoby, ponieważ od razu zaczęłabym się śmiać.

O czym mogę jeszcze wspomnieć? O tym, że jest to jeden z najbardziej klimatycznych i przerażających horrorów jakie oglądałam kiedykolwiek. Budowane napięcie, które w końcu osiągnęło swoje apogeum, było zarazem męczące dla mnie jak i ekscytujące. Do końca filmu nie byłam pewna co się stanie. O tyle o ile na początku myślałam sobie jakie może być ewentualnie zakończenie tego filmu, tak na końcu nie wiedziałam już nic. Dzień po obejrzeniu "Autopsji..." już nie pamiętałam za dobrze co się tam działo- to może być efekt emocji oraz tego, że przez pół filmu przesiedziałam z poduszką zakrywającą mi twarz.

Teraz po obejrzeniu "Autopsji Jane Doe" wiem, że nie mam za mocnych nerwów i takie horrory chyba nie do końca są dla mnie. Miałam obejrzeć również w tym miesiącu "Raw", ale chyba z tego zrezygnuję. Kto wie co może się ze mną stać.

PODSUMOWANIE: Film z pewnością okaże się być genialny dla fanów takiego kina grozy oraz wszelakich dreszczowców. Dla osób o słabych nerwach może okazać się być trochę traumatyczny i obrzydliwy- tak jak dla mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz