poniedziałek, 8 lipca 2019

(425) Dance, sing, love. W rytmie serc, Layla Wheldon

Po tragicznym wypadku na lotnisku Livia musi wrócić do normalności. Jednak, jak ma tego dokonać, kiedy jej kariera stoi pod ogromnym znakiem zapytania? Z pomocą swojego ukochanego, Jamesa oraz wsparciem cudownych przyjaciół: Katie, Leny, Mirandy i Zafira dziewczyna pomału staje na nogi. Swój spokój odnajduje w muzyce i tańcu, które są dla niej najlepszą terapia. Czas leczy rany, jednak trauma towarzysząca Livii nie ustępuje. Problemy nie znikają, a każdej nocy powracają koszmary. Kiedy w końcu widać światełko w tunelu i wydaje się, że wszystko zmierza ku lepszemu, na uczucie Livii i Jamesa pada cień. Czy ich serca nadal będą w stanie bić w tym samym rytmie?


Cykl: Dance, sing, love (tom 2)
Wydawnictwo: Editio Red
Data wydania: 4.07.2018
Liczba stron: 432
Romans, erotyk 


Dość długo zbierałam się, żeby ponownie zanurzyć się w historii Livii i Jamesa. Dlaczego? Sama bym chciała to wiedzieć, uwierzcie mi. Z jednej strony bardzo chciałam poznać dalsze losy tych bohaterów, ale z drugiej coś mnie przed powstrzymywało. Jednak i na tę pozycję przyszedł w końcu czas. Zapraszam Was do przeczytania mojej opinii.

Główna bohaterka, Livia, nie przeszła jakiejś wybitnej zmiany. Może poza tym, że ograniczyła spożywanie alkoholu, z czego jestem naprawdę dumna. Widać było, że w poprzednim tomie dziewczyna naprawdę nie radzi sobie z tym wszystkim, a alkohol nigdy nie jest dobrym sposobem na uciszenie bólu. Chciałabym jednak wspomnieć o tym, jak wielką siłą wykazała się ta bohaterka po wyjściu ze szpitala. Myślę, że gdybym to ja brała udział w takim wypadku, to raczej nigdy nie zdołałabym się z tym pogodzić i pozbyć traumy. Oczywiście, wszystko zależy od psychiki człowieka, a główna bohaterka jest naprawdę silna psychicznie. Za to ją uwielbiam.

James z kolei bardzo się zmienił, oczywiście na lepsze. Kiedy wcześniej bywał wredny, chamski, bezlitosny i obojętny w stosunku do Livii, nie lubiłam go. Teraz jednak stara się być bardziej wyrozumiały i z pewnością nie jest już tak złym człowiekiem, jakim był. Po skończeniu W rytmie serc muszę stwierdzić, że ten bohater zdecydowanie przypadł mi do gustu swoją zmianą, nową postawą oraz dojrzałym zachowaniem. Oczywiście, że zdarzyły mu się pewne słabsze momenty, ale chłopak radzi sobie fenomenalnie i ograniczył je do minimum.

Po bardzo wbijającym w fotel zakończeniu pierwszego tomu nie wiedziałam czego spodziewać się teraz. W końcu autorka mogła dać tutaj dosłownie wszystko. Nie powiem, lektura ta bywała dla mnie chwilami dość stresująca, ale dzięki temu naprawdę mnie wciągnęła.

W tej książce autorka poruszyła temat stresu pourazowego oraz traumy, jaką przechodzą ludzie, którzy wyszli z różnych wypadków. Ostatnio dość rzadko spotykam się z tym wątkiem w książkach, więc miło było przeczytać o nim znowu. Jak już wspomniałam wcześniej, jestem pod ogromnym wrażeniem siły i odwagi głównej bohaterki, ponieważ to, co przeżyła, nie jest błahostką. Blizny, które będą towarzyszyć jej do końca życia, są tylko jednym przykrym skutkiem tych tragicznych wydarzeń. Blizny można śmiało zakryć, jednak tego, co jest w głowie, nie tak łatwo wyrzucić.

Po raz kolejny Layla Wheldon zachwyciła mnie swoimi umiejętnościami kreowania postaci oraz fabuły. Dla jednych może wydawać się, że seria Dance, sing, love to zwyczajne romanse, które nie wprowadzą do życia niczego nowego. Nic bardziej mylnego! Poprzez opowiedzianą tu historię autorka przemyca sporo ciekawych informacji, porusza ważne tematy, a także przedstawia ogromną miłość do tego, co się robi.

Po zakończeniu tego tomu po raz kolejny jestem dość rozbita, jednak tutaj zakończyło się to odrobinę lepiej niż poprzednio. Autorka ma prawdziwy talent do budowania napięcia, żeby na końcu zrzucić wielką bombę na głowę czytelnika. Dzięki temu mam ochotę ją jednocześnie udusić, ale i przytulić z wdzięczności za tę historię, którą napisała.

Jeżeli szukacie dobrego romansu, który wciągnie Was od pierwszych stron, a także dostarczy wielu emocji, to koniecznie zapoznajcie się z twórczością Layli Wheldon. Mam również nadzieję, że za jakiś czas uda mi się również przeczytać trzeci tom, który może mnie albo zabić, albo rozbudzić dożywotnią miłość do autorki.


Za możliwość przeczytania ślicznie dziękuję wydawnictwu Editio Red.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz