wtorek, 22 stycznia 2019

(336) Dzień ostatnich szans, Robyn Schneider

Lane to inteligentny i bardzo ambitny nastolatek. Nauka zajmuje pierwsze miejsce w jego życiu, choć robi to tylko po to, żeby dostać się na studia na Stanfordzie. Niestety choroba pokrzyżowała jego plany i zamiast kończyć liceum, wylądował w Latham House.
Sadie żyje każdym dniem i nie zwraca uwagi na swoją chorobę. Choć w Latham znajduje się od kilku lat, to nie przeszkadza jej to. Tutaj odnalazła swoją prawdziwą pasję oraz przyjaciół.
Czy między tą dwójką nawiąże się nić przyjaźni? Jak poradzą sobie w sytuacji, gdy choroba stanie się czymś naprawdę groźnym?

Tytuł oryginału: Extraordinary Means
Wydawnictwo: Moondrive
Rok wydania: 28.02.2018
Liczba stron: 320
Młodzieżowa

Pamiętam, że poprzednia powieść Robyn Schneider, bardzo przypadła mi do gustu. Kiedy w bibliotece pojawiła się druga książka autorki, od razu ją wypożyczyłam. Czy Dzień ostatnich szans również przypadł mi do gustu?

Sadie jest bohaterką sympatyczną, przyjazną, ale. No tak, zawsze jest jakieś ale. Mimo jej dobrego serduszka, bywa okropnie nieodpowiedzialna. Wydaje mi się, że siedemnastoletnia osoba ma już trochę oleju w głowie i wie, co może zrobić, a czego nie. Choroba, w tym przypadku gruźlica, to nie jest jakiś katarek, który przejdzie za dwa dni. Sadie jednak nie ogarnęła za bardzo tego tematu. Mimo wszystko, bardzo ją polubiłam.

Lane z kolei jest, można powiedzieć, takim typowym kujonem. Mimo tego, że został wysłany do Latham, gdzie lekcje wyglądają jak... jak nie lekcje, gdzie nie ma zadań domowych, on nadal próbował nadrobić wszystkie zaległości ze swojej szkoły. Rozumiem doskonale, że zależało mu na tym, by jednak dostać się na wymarzoną uczelnię, ale to była moim zdaniem przesada. Jednak każdy robi co chce. Pomijając te wszystkie sytuacje jego również polubiłam. Sama jestem trochę w szoku, ponieważ rzadko się zdarza, żebym polubiła oboje głównych bohaterów, a tutaj proszę.

Robyn Schneider ponownie stworzyła słodko-gorzką historię, która z jednej strony łamie serce i wyciska łzy z oczu, ale z drugiej jest jak taki ciepły kocyk, którym możemy się przykryć. Trochę poetycko teraz poleciałam, no ale. Podczas czytania towarzyszył mi również lęk o to, co zaraz się może wydarzyć. Bohaterowie zostali wykreowani bardzo dobrze, co również miało wpływ na moją końcową ocenę tej pozycji.

Myślę, że będzie to idealna książka dla osób, które pokochały poprzednią powieść autorki oraz dla tych, którzy lubią czytać młodzieżówki o czymś więcej niż tylko miłość, problemy nastolatków i tego typu rzeczy. Ja z kolei nie mogę się doczekać kolejnej odsłony twórczości Robyn Schneider.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz