niedziela, 10 marca 2019

(360) Love Line II, Nina Reichter

Bethany stara się przywrócić swoje życie do normalności. Jednak jak ma to zrobić, kiedy wie, że jej ukochany za kilka miesięcy bierze ślub z córką wpływowego człowieka. A co gorsza, jej były mąż chce powrotu, a nowa praca rozpoczyna się od szantażu, dzięki któremu Matt i Bethany będą zmuszeni współpracować ze sobą ściślej niż wcześniej.
Czy zawodowa relacja sprawi, że zachowają dystans i poskromią swoje uczucia?


Cykl: Love Line (tom 2)
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 26.10.2018
Liczba stron: 345
Literatura obyczajowa

Nie wiem, czy jest za bardzo sens ponownie przedstawiać głównych bohaterów, ponieważ zrobiłam to już przy okazji recenzji pierwszego tomu.

Chciałabym napisać kilka słów o byłym mężu Bethany, Robercie. Jest to mężczyzna, którego w żadnym wypadku nie polubiłam. Dla mnie jest to buc, cham no i przede wszystkim jest zbyt pewny siebie. Kiedy główna bohaterka zastanawiała się, czy jednak wrócić do niego ze względu na Faith, czy może sobie odpuścić, byłam pośrodku. Z jednej strony chciałabym, żeby jej córeczka miała prawdziwą rodzinę, ale z drugiej strony wiedziałam doskonale, że Robert się nie zmieni.

Bree, czyli narzeczona Matthew, to prawdziwa... Nie, nie mogę przeklinać. Tak irytującej i knującej na każdym kroku bohaterki nie widziałam dawno Naprawdę. Powód, dla którego tak naprawdę Matt się z nią zaręczył, jest po prostu okropny. W żadnym wypadku nie polubiłam się z nią i w życiu nie chciałabym mieć kogoś takiego w znajomych.

Moim zdaniem, druga część historii Beth i Matta jest odrobinę gorsza, niż część pierwsza. Mam wrażenie, że tam działo się więcej, to wszystko było zdecydowanie bardziej tajemnicze. Oczywiście, nie mogę powiedzieć, że tutaj autorka  zrypała tę historię po całości czy też, że ta książka jest źle napisana.

Mimo tego, że Love Line II nie spodobało mi się tak bardzo, jak tom poprzedni, to jednak nie da się ukryć, że podczas lektury tej książki nie raz leciały mi łzy. Były to i łzy wściekłości i łzy smutku, ale także i łzy radości. Jedno, co musicie wiedzieć o całej tej historii tu przedstawionej to to, że jest ona naprawdę łapiąca za serce. Choćbyście się bronili, nie wiem jak bardzo, to ta para całkowicie zawładnie waszymi myślami i nie da o sobie zapomnieć.

Nina Reichter po raz kolejny udowodniła, że potrafi pisać bardzo dobrze i ze zwykłego z pozoru romansu może stworzyć inteligentną opowieść o ludzkich pragnieniach, słabościach i przede wszystkim: uczuciach. Ja z kolei utwierdziłam się w przekonaniu, że jest to zdecydowanie literatura, jaką mogę czytać i nie mogę się doczekać okazji, aż będę mogła sięgnąć po trylogię Ostatnia spowiedź.

Pisałam to już w poprzedniej recenzji, ale napiszę i tutaj. Jeżeli lubicie romanse, które nie są tylko słodkie i urocze, to zdecydowanie jest to książka dla Was.


Za możliwość przeczytania ślicznie dziękuję wydawnictwu Novae Res.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz