poniedziałek, 3 czerwca 2019

(403) Klub Domino, Allen Upward

Jak wiecie (lub nie wiecie), bywają momenty, w których mam ochotę na konkretny gatunek literacki. Czasami jest to klasyczny romans, czasem zwykłe obyczajówki, które mogłabym pochłaniać tonami, a czasami mam ochotę na dobry kryminał. Tak było i tym razem, więc postanowiłam w końcu sięgnąć po Klub Domino, czyli klasykę kryminału. Jednak oczekiwania i rzeczywistość to dwie zupełnie różne rzeczy, więc zapraszam do przeczytania mojej opinii.



Tytuł oryginału: Domino Club
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 24.04.2019
Liczba stron: 272
Kryminał


Historia tu przedstawiona opowiada o tym, jak podczas pewnego przyjęcia w klubie o niezbyt dobrej reputacji, dochodzi do śmierci jednego z gości. Co dziwniejsze, okazuje się, że człowiek ten zmarł wskutek zatrucia trucizną. Jednak, jaka jest to trucizna? Dlaczego ktokolwiek pragnął śmierci tego człowieka? Rozwiązanie tej zagadki jest szczególnie ważne, gdyż na tym samym przyjęciu znajdował się zagraniczny następca tronu. Policja zwraca się o pomoc do największego znawcy trucizn - Franka Tarletona oraz jego asystenta - doktora Cassilisa. Wkrótce na jaw wychodzą brudne sekreciki, o których goście woleliby nie opowiadać. Okazuje się również, że sama ofiara nie była aż tak niewinna, jakby się mogło wydawać, a sam Cassilis również ma swoje tajemnice.

Trzeba przyznać, że opis brzmi bardzo interesująco. Zaintrygował mnie fakt, iż istnieje ktoś, kto doskonale zna się na truciznach i na podstawie kilku elementów potrafi odgadnąć, o jaką substancję chodzi. Tutaj należy się ogromny plus za dopracowanie tego wątku oraz kreacji postaci Franka Tarletona. Skoro już o nim zaczęłam pisać, to może poświęcę mu kilka chwil.

Nie do końca wiem, co mam myśleć o tym bohaterze. Z jednej strony uważam, że został on wykreowany bardzo dobrze, na mądrego i inteligentnego mężczyznę, który jak nikt inny zna się na swoim fachu. W pewnym momencie wzbudził on mój podziw, choć z drugiej strony nie do końca rozumiem, dlaczego żądał od swojego asystenta aż takiej wyłączności.

Doktor Cassilis, czyli właśnie młody asystent Tarletona, musiał być obecny w każdym momencie dnia swojego przełożonego. Towarzyszył mu przy każdym większym wyjściu, podróżował z nim na kolejne miejsca zbrodni, a także odbierał jego telefon. Mógł zapomnieć o wyjściu gdziekolwiek samemu. Jednak zaczął mieć swoją tajemnicę, o której wiedział on i jeszcze jedna osoba, którą czytelnik poznaje dopiero podczas lektury.

Kiedy zaczynałam lekturę tej pozycji, obawiałam się trochę tego, że skoro jest to klasyka kryminału, to język, którym została napisana ta książka, będzie taki dość, powiedzmy, wyniosły. Jest to już u mnie trochę taka paranoja, ponieważ ja przy każdym klasyku tak myślę, no ale nie ważne. Jak się okazało, autor ma bardzo taki przyjemny styl pisania, który pozytywnie wpłynął na mój komfort czytania oraz samo przyjęcie tej historii.

Jednak nie sprawiło to, że historia tu przedstawiona stała się dla mnie bardziej interesująca i wciągająca. Może i akcja, która się tutaj dzieje momentami wzbudza napięcie i bardzo intryguje, ale wszystkie te zwroty akcji, tak naprawdę są wiadome od samego początku. Miałam tak z zakończeniem Klubu Domino. Z jednej strony było dość pozytywne zaskoczenie związane z tymi ostatnimi stronami, ale z drugiej strony to było do przewidzenia.

Jeżeli lubicie czytać kryminały, to ta książka może Wam przypaść do gustu. Jednak może okazać się to dla Was dość średnia książka, która nie wprowadzi nic nowego do Waszego czytelniczego życia.


Za możliwość przeczytania ślicznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz