niedziela, 29 lipca 2018

(259) Na krawędzi wszystkiego, Jeff Giles

Zoe ma 17 lat, szaloną mamę wegankę, młodszego brata z ADHD oraz przyjaciółkę. Ale oprócz tego ma za sobą niezwykle trudny rok, kiedy jej ojciec tragicznie zmarł podczas wyprawy do jaskini, a ulubiona para staruszków zaginęła bez śladu. Pewnego wieczoru, kiedy szuka brata podczas burzy śnieżnej, Zoe zostaje brutalnie zaatakowana i widzi coś, czego nie powinna nigdy zobaczyć. A także kogoś. Jeszcze nie wie, że ten ktoś, nazwany później Iksem, całkowicie zmieni jej życie.

Tytuł oryginału: The Edge of Everything
Cykl: Na krawędzi wszystkiego (tom 1)
Wydawnictwo: IUVI
Data wydania: 10.10.2017
Liczba stron: 384
Fantastyka młodzieżowa

Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że będzie to kolejna książka opierająca się głównie na relacji między człowiekiem a istotą, która tym człowiekiem nie jest.

Zoe od początku wzbudziła moją sympatię, choć bywały momenty, kiedy jej ośli upór doprowadzał mnie do ostateczności. Mimo tego uważam, że jest najsympatyczniejszą bohaterką tej książki.
Iks, czyli chłopak, który człowiekiem nie jest, jak dla mnie był dosyć dziwny. Wiem, że takie przedstawienie tego bohatera było celowym zabiegiem autora, ale nie ukrywam, że ta postać niekoniecznie przypadła mi do gustu.

Jeszcze przed rozpoczęciem lektury Na krawędzi wszystkiego, byłam przekonana, że będzie to kolejna książka, gdzie wystąpi schematyczna walka dobra ze złem. I po części tak było, ale Jeff Giles wykreował ten mroczny świat zupełnie inaczej. Mogłabym powiedzieć, że występuje tutaj pewien paradoks, ponieważ te złe istoty w pewnym sensie są tymi dobrymi, bo walczą ze złem. Chyba napisałam to dosyć zrozumiale, prawda?

Mimo wszystko jednak, nie mogło obejść się bez udziału postaci złych z krwi i kości, które sprawiały, że moje serce przyspieszało za każdym razem kiedy się pojawiali. Rzecz jasna, nie przyspieszało ono z radości czy ekscytacji, ale ze złości.

Książka została napisana bardzo dobrze, prostym językiem, a to zawsze cenię przy lekturze powieści młodzieżowych. Autor zrezygnował z używania wyszukanych słów, jak czasami to bywa w tego typu książkach. Kolejnym plusem jest to, że Na krawędzi wszystkiego czyta się bardzo szybko i przyjemnie, więc spokojnie można ją połknąć w jeden dzień, tak jak zrobiłam to ja.

Myślę, że jest to naprawdę genialna propozycja dla młodzieży, bo łączy w sobie wszystko to, o czym młodzi ludzie lubią czytać oraz to co ich może zainteresować, a przynajmniej ja tak uważam. Mogę z ręką na sercu polecić Wam książkę Na krawędzi wszystkiego.


Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu IUVI.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz